Jestem matką i jestem malarką.
Te dwie role są we mnie obecne równocześnie.
Każda z nich wymaga pełnego zaangażowania.
To jakby dwie osoby zamknięte w jednym ciele.
Obu chcę dawać z siebie wszystko.
Rodzi to napięcie i jest ono dla mnie twórcze, zaowocowało między innymi cyklem “joga udomowiona”.

Kinga Zuber rzuciła taką myśl:

Z macierzyństwem jest trochę jak z ogródkiem. Wymaga cierpliwości, uważności, czułości i pracy. Jak chce się mieć tulipany na wiosnę to trzeba jesienią wsadzić w ziemię cebulki, a potem liczyć na to, że nie zasmakują jakimś turkuciom podjadkom. Z podlewaniem bywa tak, że jeśli przesadzi się albo z wodą, albo z nawozem to całą pracę trafi szlag. Czasem ogródek zarasta chwastami, a czasem dzikimi poziomkami, albo bodziszkiem. Czasem świeżo rozkwitnięte piwonie, albo dalie na które chuchało się przez całą wiosnę całkowicie pożrą ślimaki.

W efekcie jak coś się uda, to daje więcej radości niż cokolwiek innego.

Czy ze sztuką nie jest podobnie? Też wymaga uwagi, pracy, cierpliwości, troski. Też zaczyna się w ciele, a zbudowana jest z materii i z ducha.

W rzeźbach Antoniego Rząsy czuję ciało jako ikonę cierpienia i wytrwałości. U mnie ciało trwa w ruchu, w połowiczności, w przeciągu między troską, a chaosem.

W Galerii Antoniego Rząsy rzeczy mają swoją wagę. Drewniane ciała stoją cicho, uważne, zranione, czasem monumentalne, a czasem nagle ludzkie w swojej kruchości. To właśnie tam, pomiędzy tymi rzeźbami, zdecydowałam się umieścić moje prace. „Punkt styku” to nie tyle konfrontacja, co spotkanie – czułe, uparte, czasem kruche jak dziecięca kreska, czasem ciężkie jak Chrystus Rząsy.

Obrazy ustawiłam pionowo, jak w mojej pracowni, gdzie przechowuję je w taki sposób z potrzeby bezpieczeństwa i troski. Tworzą coś w rodzaju zagajnika, przestrzeni do bycia razem z obrazem, a nie tylko do patrzenia. Zapraszam widza do środka – by poruszał się pomiędzy nimi, odnalazł siebie.

Od 2013 roku tworzę cykl „Bierki”. Mój syn miał wtedy rok. Ja tęskniłam za gestem twórczym. Bierki to moje patyczki– pierwsze znaki, które układałam na podłodze, przenosiłam w rysunek, zamieniając je w abstrakcyjne obrazy. W tej wystawie pokazuję zarówno szkice w gablotach, jak i przestrzenne rzeźby – bierki zbudowane z drewnianych elementów, ustawiłam na postumentach pomiędzy rzeźbami Rząsy.

Ta wystawa to mój osobisty punkt styku. Między mną a innym artystą, między pokoleniami, między codziennością a sacrum. To nie porównanie. To spotkanie. 

 

Zdjęcia Magda Ciszewska – Rząsa